Wielu
współczesnych ludzi ma dość oklepane motto życiowe: "Żeby mi się chciało
tak, jak mi się nie chce" – któż z nas nie słyszał tego jakże oryginalnego
powiedzenia? Nie mogę powiedzieć, że jest to nieudolna próba tłumaczenia
własnego lenistwa, bo z wyżej wymienionych słów wynika, że delikwentowi
przynajmniej "chce się chcieć", a to zawsze jakiś krok w stronę
sukcesu. Tu jednak często pojawia się problem. Chęci niby są, ale nic poza tym.
Jak temu zaradzić?
Wystarczy
tylko zmienić nastawienie. W tym celu dobrze jest potrenować wyobraźnię.
Stwórzmy więc w niej małą, uroczą istotkę w wieku lat czterech-pięciu; dla
dodania dramatyzmu można zaokrąglić do sześciu. Niech to będzie dziewczynka.
Wśród przedstawicielek płci pięknej spotyka się Maliny tudzież inne Hiacynty,
nazwane tak na cześć owoców czy kwiatów. Warzywa zostały w tym spisie
ogrodowych imion pominięte, więc żeby nie było im przykro, naszą bohaterkę
nazwijmy Brukselką.
Mamy
już w głowie obraz małej brunetki z warkoczami, słodkiego aniołka z burzą blond
loków albo coś jeszcze innego, co tylko nasza wena twórcza zdołała wymyślić. To
jedna z niewielu sytuacji kiedy możemy sobie szczerze powiedzieć, że
wygląd jest nieważny, zostawmy zatem kolor włosów dziewczynki i skupmy się
teraz na jednym dniu z jej życia. Idziemy sobie rano na zakupy i nagle na
naszej drodze, zupełnie znikąd, pojawia się gałąź. Co widzimy? Zwykłą gałązkę,
nic szczególnego. Tymczasem nasza bohaterka, bawiąc się z bratem w
ogrodzie, zauważa ów przedmiot i dostrzega w nim magiczną różdżkę, miecz
świetlny albo ogon kosmity. Jak mogliśmy zignorować tak fantastyczną rzecz?
Punkt dla dziewczynki.
Wracamy
z zakupów do domu i jemy obiad – zupę jarzynową. Napełniania żołądka jedzeniem
nie da się raczej zaliczyć do fascynujących przygód, ale z powodzeniem można je
wpisać na listę codziennych czynności życiowych, podczas których nie czujemy
przypływu adrenaliny. Teraz do akcji wkracza kilkulatka i nagle okazuje się, że
nawet opróżnianie talerza może być ciekawe. Mała wykorzystuje swoją kreatywność
i widzi warzywa obdarzone życiem, dla których wycieczka na łyżce do buzi
dziewczynki jest szczytem marzeń. Podsumowując – my zjedliśmy zupę, a Brukselka
– robiąc dokładnie to samo – uszczęśliwiła swoje zielone imienniczki.
Widzimy
teraz, że wyobraźnia zupełnie zmienia w człowieku jego spojrzenie na świat.
Może podane przykłady są banalne, ale moim zdaniem doskonale pokazują różnicę
między mentalnością dziecka a nastolatka czy dorosłego. Wszyscy mieliśmy kiedyś
po kilka lat i miło jest wspomnieć stare, dobre czasy, przypominając sobie małą
siebie. Często nie docenia się potęgi dziecięcej pomysłowości, a to jest błąd.
Warto czasem się zastanowić „co na moim miejscu zrobiłaby Brukselka?” Nawet
jeśli nie wymyśliłaby niczego wybitnego, to jej tok myślenia na pewno byłby
oryginalny. Zwykłe, szare rzeczy oglądane oczami kilkulatki mogą w okamgnieniu
stać się niesamowite i magiczne, a przebywanie w ich otoczeniu powoduje nieustający
uśmiech. Czasami odnajdując w sobie beztroskie dziecko, znacznie łatwiej jest przezwyciężyć
codzienne problemy i po prostu ‘zacząć chcieć’. W dziedzinie kreatywności
maluchy zawsze będą mistrzami a dorośli, chcąc ubarwić sobie życie, powinni
brać z nich przykład.
Brukselka – nastolatka
Brukselka – nastolatka