wtorek, 8 stycznia 2013

KUMA KUMIE, czyli wspominki beskidzkiej babinki...

Widzieliśta kumo te dziwne stworzenia, co to się po mieście od środy plątajom?! Wojsko nie wojsko, bo niby w juniformach, ale że dziewuchy z nimi łazęgują, to może i nie armia... (chocia czy to nie jedno dziś: kawalir a panna, juści przeca to jakiesi równouprawianie powprowadzali, Boga się nie bojom!!). Ale niech ta chodzom sobie, ja sie im wcale nie dziwuje, boć i nasze Pilzno niejedno już na tem świecie widziało, niejedno sie w naszem piknem a cudnem mieście przeżyło... 

Pewnie, że kiedyś to nie miasto, a wieś niewielka była, ale już jaśnie wielmożny i łaskawie panujący Kazimierz Wielki zastał Pilzno osadom drewnianom, a ostawił murowanom, z wszelkiemi prawami miejskiemi – jako i w wielgim Krakowie!! A potem sroce spod ogona my tyż nie wypadali, bo to Władysław Jagiełło (ten od mieczów i „Krzyżaków”, ten ci sam!) nie raz i nie dwa, ale pińć razów przez Pilzno przejeżdżał i zawsze na noc (ano!) zostawał... Ulicom Węgierską się na Węgry jeździło i póki jełop jeden z drugim nieumyślnie pożarów nie spowodował (w XV, XVI i XVII wieku), to bogato a zamożnie nasze kupce i rzemieślniki sobie żyły. 

Potem my się nagle w Galicyi c.k. znaleźli, wtedy też coś niecoś Żydów przybyło (w 1830 cysorz zakaz ich osiedlania sie zniósł), ale dobrze sie stało, bo dzięki niem kolei i tych turkających pociągów w Pilźnie nie ma i nie będzie! I jeszczem ci chyba kumo nie gadała o tem, co nieboszczka prababka mojego pierwszego św. Pamięci męża cięgiem wspominała, o tej niby chłopskiej rabacji, kiedy w tysionc ośmset czterdziestem szóstem chłopy panów rzezały! Bo pewnie nie wicie, że to najbardziej w Pilźnie – ten słynny a krwawy Szela tylko 16 kilometrów stąd mieszkał, w Smarżowej, i tak sie na tutejszej szlachcie wyżył! Do dziś mało wiele dworów po okolicznych wsiach sie wala i niszczeje, a na smętarzach na mogiły panów złych i gorszych, ale i dziatek ich niewinnych patrzemy.

A wicie Wy, że w samej Hameryce, w tej tam Nebrasce tyż sie Pilzno znajduje? Bo może i dobrze z jednej strony, że ciuchcie przez Rynek nie kursujom, ale tyż i źle, bo się miasto nie rozwinęło, nie powstawały nowe „miejsca pracy”, jak to w telewizyi godajo. No i powyjeżdżały ludziska za chlebem za ten Atlantyk i tam New Pilzno założyły...     
 
Ale, ale, może te umundurowane ludzie co wspólnego z „Sokołem” majom?! Bo to pamiętacie, kumo, w tysionc dziewiencet śtyrnastem tych pieknych chłopoków z Polowej Drużyny Sokoła, co do II Brygady Legionów Polskich przeszli (mój Adaś, niech mu ziemia lekka będzie, tyż z niemi był, taki śwarny a prosty jak świca!...) i pode Lwowem, i na Śląsku,  i w „cudzie nad Wisłą” walczyli! A potem znowu z temi hitlerowcami trza było sie użyrać, oj, co to człek nie przeżył, co to nie widział...

Pójdźmy kumo do kościoła farnego p.w. św. Jana Chrzciciela z XIV wieku pomodlić się przed cudnem neogotyckiem (bo strzelistem i ażurowem!) ołtarzem, a potem zapalić ogarek pod pomnikiem na Rynku: za tych co walczyli i zgineli, za tych, co nas polskiego i historii tej umiłowanej matusi – Polski naszej tajemnie uczyli; za harcyrzów, co się zawsze o nasze dzieciska troszczom – a!! Wiem, wiem, toż właśnie te harcyrze do Pilzna zjechały i nasze miasto oglądajom, a przygody przeżywajom – niech ta się dobrze bawiom i Galicje dobrze zapamiętajom!!

Beskidzka babinka (Czyli Barbara W., której zdarzyło się popełnić ten tekst Anno Domini 1999, z okazji Zlotu Krakowskiego Harcerskiego Kręgu Akademickiego 'Diablak' w LO im Petrycego w Pilźnie!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz