poniedziałek, 7 stycznia 2013

Wiersz "BO PRZYJAŹŃ TO BZDURA"

Upadłem, przewróciłem się na bok
Ciemność a ja sam, to był mój ostatni krok
Nie ma tu nikogo, echo też gdzieś uciekło
Ogarnia mnie pewność że czeka na mnie piekło
Wiem że nie wstanę, nogi krwią obryzgane
Ręce ze strachu rzeźbią dołki w mokrej trawie
Serce szybko wypełnia swą ostatnią służbę
Usta nic nie mówią otwarte pochłaniają pustkę
Oczy jedynymi świadkami wielkiej klęski
Chowają się pod płaszczem wstydu i tajemnic
Uszy zalane szumem liściastych drzew
Przywołują pytania co robiłem wcześniej źle?
Nie ma mnie już, nie odpowiem sobie nic
Powieki coraz cięższe, serce wolniej chcę już bić.
Pamiętam. Kochałem kiedyś dziewczynę
Dzięki niej poczułem pierwszą adrenalinę
Wieczorne spotkania, pierwszy pocałunek
Pierwsze miłosne wiersze i wielki szacunek
Pierwszą nienawiść chęć zemsty i wroga
Pierwsze odliczanie aż powinie mu się noga
Dziś nie ma jej, nie ma jego, nie ma mnie
Jest szum, gwiezdny tłum i ostatnich chwil król
Gdzie rozkażesz panie, dla mnie to rozkaz
Choć z chęcią bym jeszcze moment tu został..

Chcę sobie przypomnieć, choć głowa już zimna
Tak nieoczekiwanie wybiła ta godzina
Od zawsze byłem sam, i pewnie sam stąd odejdę
Bez smutku, bez nadziei, to niepotrzebne
Bez przyjaciół, ukochanej to bezczelne
Ale dam radę przecież jeszcze tutaj jestem.
Ostatnim gestem i ostatnim słowem już
Z zamkniętych oczu zrzucam osiadły kurz
Nagle coś, nagły huk, wyraźnie słychać tu
Widzę, przed oczami przeleciał czarny kruk
Szelest stukot kroków, ludzkich stóp
Ogarniająca mnie euforia oddala mnie od snu
Mgła opadła już, skończyła swe modlitwy
Usta w drodze donikąd już całkiem wyschły
Włosy obojętnie żeglują jednocześnie tonąc
Całe swoje piękno bezmyślnie w rosie trwoniąc
Chłód coraz większy opiewa mnie swym tknięciem
Walcząc jednocześnie z ciepłym bijącym sercem
A ręce, monotonnie szukając swego miejsca
Utknęły gdzieś pomiędzy brodą a odrzutem serca
Ustał szum, widzę tłum, ludzi spory tłum
Kroki coraz szybsze ku mej apokalipsie
Naglę widzę przyjaciół same znane mi twarze
Wyciągają nóż... Celują w krtań, wołając Amen.

                                                                                        Piotr Grzesiakowski ~ HzL.

3 komentarze:

  1. Mocny wiersz! Wiele spójnych obrazów składa się na tę indywidualną apokalipsę 'ja lirycznego'. Czytam jednocześnie jego zgodę i niezgodę na to, co się dzieje, a przede wszystkim olbrzymią samotność... Ciekawi mnie ta przestrzeń przyrody: ciemność, mokra trawa, szum drzew, gwiazdy, mgła, rosa... I mimo wszystko nie czuję smutku, ale bijącą od mówiącego energię i euforię!? Niezwykłe!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dużo emocji zawartych w tym wierszu podoba mi się ;) RP

    OdpowiedzUsuń
  3. Woda ziemia halucynacje - taka sytuacja

    OdpowiedzUsuń